śmieszne, ciekawe, zaskakujące... historie (5)
Członkowie PSK nadesłali garść ciekawych historii ze swojej praktyki zawodowej. Historia 5: o strachu przed malowanie airless. Zapraszamy do nadsyłania Waszych historii.

Kiedyś zlecono mi nadzory pomalowania odcinka referencyjnego, był to fragment kładki dla pieszych nad torami kolejowymi. Tzw. Mostowy system malarski składał się z wysokocynkowego gruntu, międzywarstwy epoksydowej i nawierzchniowej farby poliuretanowej. Przyjechałem na tę budowę w ustalonym terminie, kiedy połowa kładki była już pomalowana. Fragment konstrukcji wyznaczony jako powierzchnia referencyjna pokryty był już kilkudniową rdzą nalotową, a na pozostałej części konstrukcji malarze pędzlami nakładali epoksyd z cynkiem! Wziąłem na bok właściciela firmy i powiedziałem mu, że taka powierzchnia absolutnie nie nadaje się do malowania tego typu gruntem, a ponadto nie uda się poprawnie go nanieść pędzlami. Właścicielowi zależało na gwarancji, więc zgodził się konstrukcję oczyścić ale z malowaniem gorzej. Kupił wprawdzie maszynę do malowania hydrodynamicznego, jakiejś nieznanej włoskiej firmy (skąd ją wziął nie wiem), ale po przeczytaniu instrukcji obsługi i zawartych w niej ostrzeżeń pracownicy kategorycznie odmówili jej używania, stała wiec pod płotem w fabrycznym opakowaniu. Ponieważ zlecono mi wyłącznie nadzór nad malowaniem odcinka referencyjnego i na dodatek miałem na to jedynie trzy dni, a już straciłem prawie jeden na należyte wyczyszczenie powierzchni, kazałem rozpakować maszynę, uruchomiłem ją i sam pomalowałem powierzchnię referencyjną, czyli ok. 100 metrów kwadratowych. Wszystko, z przygotowaniem farby zajęło mi niecałą godzinę. Nie muszę dodawać, że wszyscy pracownicy przyglądali się temu co robię, jak skończyłem i zabierałem się do umycia maszyny jeden przez drugiego rwali się do malowania. W kilku zdaniach wyjaśniłem im więc podstawowe zasady bezpieczeństwa, pokazałem palcem na które elementy trzeba zwrócić szczególną uwagę podczas czyszczenia i uprzedziłem, że tylko staranne umycie maszyny po zakończonej pracy gwarantuje jej niezawodne działanie. Poradziłem też, żeby przeczytali jeszcze instrukcję i odjechałem. Kiedy wróciłem następnego dnia na malowanie kolejnej warstwy maszyna lśniła czystością, ale był to już „złom”, bo w pompie, wężach i pistolecie pozostał utwardzony już epoksyd, umyli ją bardzo starannie, ale tylko z zewnątrz, a szczególnie dokładnie miejsca, które pokazałem.
M.J.